Dlaczego ZNP tak uparcie zwalcza jedną grupę nauczycieli, aby "pomóc" drugiej? Związek zawodowy, który powinien dbać o pracowników oświaty po prostu jej szkodzi.
Od pewnego czasu przyglądam się polityce Związku Nauczycielstwa Polskiego. Zainteresowało mnie zwłaszcza ich stanowisko ws. przymusu szkolnego dla 6-latków. Przecież ukazało się wiele raportów mówiących o tym, że szkoły są nieprzystosowane, a przymus może zaszkodzić niektórym dzieciom. Według tego, co udało mi się wywnioskować z analizy komentarzy na stronach dla nauczycieli, to 90 proc. tego środowiska była przeciwko reformie PO.
Jednak reforma została wprowadzona przy cichym wsparciu i aprobacie Związku Nauczycielstwa Polskiego. Gdyby związek wówczas protestował, to penie dziś nie byłoby zamieszania z odkręcaniem tej niechcianej i nieudanej reformy.
Reklama
Prawie nikt nie mówi tego wprost, a krzyczeć o tym powinny zwłaszcza związki zawodowe... Powinny krzyczeć, że reforma edukacji na siłę wprowadzana przez rząd Platformy Obywatelskiej polegała nie tylko na obniżeniu wieku szkolnego, ale przede wszystkim na oszczędności. Efektem reformy, a może nawet głównym jej celem miało być obniżenie kosztów systemu edukacji, a w dłuższej perspektywie zmniejszenie ilości etatów nauczycielskich w całym systemie przedszkolno-szkolnym. Dzieci miały iść szybciej do szkoły w wieku 6 lat, aby szybciej wejść na rynek pracy. Jednocześnie zakazano m. in. nauki pisania i czytania w najstarszych grupach przedszkolnych. Obecnie ZNP broni reformy, której celem było zmniejszenie ilości dzieci w całym systemie edukacji, a więc również mniejsza byłaby liczba nauczycielskich etatów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Teraz przewodniczący ZNP Sławomir Broniarz mówi o zwolnieniach nauczycieli z powodu cofnięcia reformy. Chciałbym więc zapytać: Gdzie on był, gdy wprowadzono reformę, która sztucznie napompowała roczniki klas pierwszych. Gdzie był obrońca nauczycieli, gdy kilka lat temu masowo kasowano zerówki szkolne, gdzie też pracowali nauczyciele?
Najgorszy w tym wszystkim jest jednak fakt, że ZNP broniąc nauczycieli w szkołach, atakuje nauczycieli wychowania przedszkolnego. Przypomnę, że nauczyciele w przedszkolu są tak samo zatrudnieni na podstawie Karty Nauczyciela, maja takie same specjalistyczne wykształcenie i nie są w niczym gorsi od nauczycieli klas początkowych w szkołach.
Obserwując poczynania ZNP dochodzę do wniosku, że związkowi wcale nie chodzi o dobro nauczycieli i systemu oświaty. Szefostwo ZNP zamiast bronić nauczycieli i kibicować rządowi w tym, że likwiduje nadmiar biurokracji i chce przywrócić autorytet tego zawodu, uprawia swoje gierki polityczne. Nie mogę bowiem pojąć dlaczego Przewodniczący Sławomir Broniarz nakłania nauczycieli, aby uczestniczyli w demonstracjach Komitetu Obrony Demokracji. Co ciekawe, zastosowano tak przewrotną i wyssaną z palca argumentację nauczycielskiego buntu, że nie warto jej nawet cytować.
Okazało się jednak, że nauczyciele nie są tak głupi, jak się szefostwu ZNP wydaje. Prezes Broniarz poniósł więc sromotną klęskę. Pamiętam, jak przemawiając wśród liderów opozycji na demonstracji KOD, szukał badawczym wzrokiem nauczycielskich transparentów... Ja też się wówczas rozglądałem i nie zauważyłem, ani jednego.