„Całe to cierpienie i to wszystko, co wydarzyło się w ciągu minionych sześciu lat, porównałbym do ogromnej fali, wręcz tsunami przemocy, okrucieństwa, cierpień, które uderzyło przede wszystkim w ludność cywilną – mówi Radiu Watykańskiemu kard. Zenari. – Jestem świadkiem przemocy i bólu wręcz nie do opisania, szczególnie gdy chodzi o najsłabszych; myślę tu o dzieciach i o kobietach. Zniszczenia nie dotyczą tylko budynków; mnie przerażają te straty wewnętrzne – ileż wyniszczonych dusz! Jakież ogromne rany psychiczne w dzieciach, ale i w dorosłych. Widzę także ogromne rozbicie rodzin. Mężczyźni zginęli albo gdzieś walczą, a cały ciężar troski o rodziny spadł na kobiety, a nawet na dzieci. Nie można jednak tracić nadziei. Wznowiono rozmowy w Genewie i w Astanie, ludzie żyją między ufnością a sceptycyzmem po tylu wcześniejszych bezowocnych spotkaniach. Nie tracimy nadziei. Modlimy się i wierzymy, że obecny rok przyniesie rozwiązanie i pozwoli nam zacząć wychodzić z tej otchłani, w którą wpadła Syria”.
Kard. Zenari wyraził jednocześnie nadzieję, że wspólnota międzynarodowa aktywniej włączy się w dialog i poprowadzi w końcu Syrię drogą pokoju, pojednania i odbudowy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu