Reklama

Polityka

Tajne dokumenty Twittera! Czy gigant oraz FBI próbowali ingerować w wybory w USA?

Adobe Stock

Seria ujawnionych, sensacyjnych informacji dotyczących działalności portalu „Twitter”, obnaża podwójne standardy i hipokryzję wielkich korporacji z branży mediów społecznościowych w Ameryce. Dowodzi też ich politycznego zaangażowania po wyłącznie jednej stronie barykady…

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nowy właściciel Twittera, Elon Musk, za pośrednictwem niezależnych dziennikarzy śledczych, opublikował pierwszą część dokumentów dotyczących wcześniejszej działalności kupionego przez niego portalu. Chodzi o strategię działań Twittera wobec głośnych spraw z amerykańskiego życia publicznego ostatnich lat – aferę związaną z laptopem Huntera Bidena, syna obecnego prezydenta USA, czy kulisy zablokowania Donalda Trumpa na Twitterze.

Pracownicy Twittera mieli brać czynny udział w ograniczaniu dostępu użytkowników portalu do doniesień prasowych dotyczących sprawy e-maili pochodzących z laptopa Huntera Bidena, które mogły świadczyć o korupcji w rodzinie ówczesnego kandydata na prezydenta USA. Z komputera odzyskano także zdjęcia stawiające młodszego Bidena w bardzo niekorzystnym świetle. Chodzi o roznegliżowane fotografie przedstawiające go w towarzystwie prostytutek.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Twitter miał także dyskutować nad usprawiedliwieniem swojej decyzji o zbanowaniu Donalda Trumpa po tzw. "ataku na Kapitol" z 6 stycznia 2021. Jak wykazały ujawnione informacje, władze portalu chciały postępować w stosunku banowania Trumpa inaczej, niż przewidywały ich ówczesne zasady, nie bacząc na konsekwencje takiej decyzji.

Yuel Roth, były wysoko postawiony pracownik Twittera przyznał, że cenzurowanie historii o laptopie Huntera Bidena było błędne.

Z kolei Jack Dorsey, poprzedni prezes zarządu tego serwisu, oznajmił na swoim blogu, że "bierze na siebie całą winę" w kwestii „Dokumentów z Twittera” (ang. "Twitter Files"), lecz jednocześnie oświadczył, że wierzy, iż w działaniach spółki, której szefował, w wyżej wymienionych sytuacjach, "nie było złych zamiarów bądź ukrytych celów".

Czy aby na pewno?

Laptop z piekła rodem

14 października 2020 roku dziennik "The New York Post" zamieścił artykuł, w którym upubliczniono treść e-maila wysłanego na laptopa należącego do Huntera Bidena, jednego z synów wówczas kandydata na prezydenta USA, Joe Bidena. Nadawca maila dziękował w nim Hunterowi Bidenowi za możliwość zorganizowania spotkania z Joe Bidenem w Waszyngtonie. Okazał się nim lobbysta ukraińskiej spółki gazowej Burisma, w której to radzie nadzorczej zasiadał młodszy z Bidenów.

Reklama

Jak się później okazało, laptop Huntera Bidena uległ zniszczeniu i miał on oddać go do naprawy w 2019 roku. O istnieniu laptopa dowiedział się później sztab wyborczy Donalda Trumpa. Do momentu wyborów prezydenckich w 2020 roku "New York Post" i inne konserwatywne media w USA ujawniły treść kolejnych e-maili, co miało wskazywać, wedle stanowiska kampanii Donalda Trumpa, na korupcyjne afery rodziny Bidenów.

Sam Trump nazwał w tamtym czasie komputer syna obecnego prezydenta USA "laptopem z piekła rodem".

Sprawa doniesień "The New York Post" rozgrzała amerykańską opinię publiczną, lecz jak się okazało nieco ponad dwa lata później, Twitter w 2020 roku starał się wyciszać informacje o zawartości zaginionego laptopa Huntera Bidena.

2 grudnia bieżącego roku, dziennikarz Matt Taibbi opublikował podsumowanie zawartości pierwszej części "Dokumentów z Twittera”, która dotyczyła sprawy laptopa Huntera Bidena.

Taibbi pisał, że na żądanie sztabowców Joe Bidena i Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej (partyjnego aparatu) usunięto szereg wpisów na Twitterze odnoszących się do sprawy laptopa syna Joe Bidena. Władze portalu podjęły też nadzwyczajne środki w sprawie blokowania rozprzestrzeniania się historii związanej z tym komputerem i jego zawartością. Polegały one na ręcznych zmianach w algorytmie Twittera. Ich celem było zablokowanie na kilka dni możliwości jakiegokolwiek wspominania o omawianej sprawie w wiadomościach prywatnych. Dziennikarz Matt Taibbi podkreślał, że wcześniej takie działanie na Twitterze było zarezerwowane jedynie dla najcięższych przestępstw, takich jak dziecięca pornografia.

Reklama

Blokada dotknęła również ówczesnej rzeczniczki prasowej Białego Domu, Kayleigh McEnany, która pracowała w administracji Trumpa. Cała operacja cenzurowania tematu laptopa Huntera Bidena na Twitterze miała się odbyć bez wiedzy ówczesnego prezesa zarządu portalu, Jacka Dorseya, a głównie za pomocą dyrektor ds. moderacji Vijajiy Gadde.

Naczelną odpowiedzią i argumentem za takimi działaniami stosowanymi przez Twittera było twierdzenie jego pracowników, że historia laptopa Huntera Bidena jest niezweryfikowana jako prawdziwa, że jest ona być może działaniem obcych służb (w tym wypadku rosyjskich) i z tego względu powielanie informacji o niej jest "niebezpieczne".

Choć sprawa cenzurowania informacji o mailach Bidena już wtedy była dosyć głośna i znana wśród polityków w Kongresie, to jak pisze Taibbi, tylko jeden demokratyczny polityk, Ro Khanna z Izby Reprezentantów, "upomniał się” i w jakiejś formie zwrócił uwagę władzom Twittera, w tym wypadku dyrektor Vijajiy Gadde.

Nowe światło na sprawę z laptopem Huntera Bidena rzuciła siódma część „dokumentów z Twittera” ujawnionych przez innego amerykańskiego dziennikarza i publicystę, Michaela Shellenbergera.

Dziennikarz przytoczył fragmenty zeznań agenta FBI z San Francisco, Elvisa Chana, który w listopadzie 2022 roku zeznał, że w okresie przed wyborami prezydenckimi z 2020 roku FBI nie zaobserwowało prób zagranicznego wpływu na wynik wyborów np. przy pomocy włamania się do komputera Huntera Bidena i spowodowania wycieku zawartości jego danych. Lecz na przełomie maja i czerwca 2020 roku, FBI usilnie prosiło Twittera o dostarczanie im dowodów wskazujących na mieszanie się innych państw w proces wyborczy w Ameryce. Twitter jednak odpowiadał śledczym, że nie mogą dostarczyć im niczego istotnego. Dowodów na takie działanie po prostu nie było, w przeciwieństwie do wyborów z 2016 roku, wobec których FBI potwierdziło ingerencję agentów rosyjskich.

Reklama

Jak wynika z analizy upublicznionych dokumentów Twittera, agenci federalni mieli od pewnego czasu przygotowywać się na ewentualność pojawienia się w mediach kontrowersyjnej historii o Hunterze Bidenie.

Dyrektor Twittera Yuel Roth wspominał w publicznej rozmowie, że FBI zmanipulowało go w taki sposób, aby myślał, że za skandalem z laptopem syna Joe Bidena stoją rosyjscy hakerzy.

Yuel Roth dostał we wrześniu 2020 roku zaproszenie na konferencję organizacji „Aspen Institute” poświęconą w praktyce temu, aby móc przygotować się na fakt cenzurowania doniesień o laptopie. Konferencję organizowała niejaka Vivian Schiller, była dyrektorka „The New York Times”, „NBC News” czy „National Public Radio”.

Jak ugryźć 88,9 milionów obserwujących?

6 stycznia 2021 roku w Waszyngtonie miały miejsce wydarzenia, które zostały zapamiętane jako "atak na Kapitol". Grupa demonstrantów po zwołanym wcześniej wiecu ówczesnego prezydenta USA, Donalda Trumpa, przedostała się do budynków amerykańskiego parlamentu z niesprecyzowanym w istocie zamiarem.

W wyniku tych wydarzeń zginęło 5 osób, ponad 900 uczestnikom szturmu postawiono zarzuty. Winą za całe zdarzenie lewicowy establishment oraz sprzyjające mu media obarczyły Donalda Trumpa. W obliczu tych wydarzeń następnego dnia, a więc 7 stycznia 2021 roku, konto Donalda Trumpa zostało trwale zbanowane. W tamtym momencie, były amerykański prezydent miał zgromadzonych na nim prawie 90 milionów obserwujących go osób.

Nowe władze Twittera, z Elonem Muskiem na czele, 19 listopada 2022 przywróciły konto 45. prezydenta USA. Trump wedle swoich wcześniejszych zapowiedzi, nie wrócił jednak do tej pory na portal. Jest aktywny na konkurencyjnej platformie "Truth Social" – portalu społecznościowym, który sam założył.

Sporo nowych informacji dotyczących kulisów zablokowania Donalda Trumpa na Twitterze dostarczyła czwarta część "Dokumentów z Twittera". Opublikował ją 10 grudnia inny amerykański dziennikarz i publicysta, Michael Shellenberger.

Reklama

Jak sam zaznaczył w swoim wpisie na Twitterze, aby zbanować Trumpa władze portalu nagięły swoje własne przepisy. Wykreowały sztuczny powód do usunięcia byłego prezydenta, traktując go inaczej, niż innych światowych przywódców. Zdaniem dziennikarza, zarząd Twittera miał przy tym wyrażać brak zrozumienia następstw takiej decyzji w kwestii wolności słowa czy jej wpływu na demokrację.

Decyzja o usunięciu konta Donalda Trumpa znów została podjęta bez udziału ówczesnego prezesa Twittera, a ponownie w dużym stopniu była za nią odpowiedzialna dyrektor ds. moderacji Vijajiy Gadde oraz inny dyrektor spółki, Yuel Roth. Dorsey jako prezes powierzył tym dwóm osobom zajęcie się sprawą Trumpa.

Shellenberg pisał, że Dorsey znajdował się po wydarzeniach z 6 stycznia 2021 pod społeczną presją. Dziennikarze, eksperci, lobbyści oraz osoby szeroko znane (jak Michelle Obama) publicznie i w ostrych słowach domagali się usunięcia Trumpa z Twittera.

Wyglądało więc na to, że Twitter uległ tej presji i permanentnie usunął konto byłego prezydenta USA ze swojego serwisu, jako oficjalny powód podając "ryzyko dalszego podżegania do przemocy".

Dla kontrastu, Shellenberg przytoczył oświadczenie Twittera z 2018 roku, w którym stwierdzano, że: "zablokowanie światowego przywódcy na Twitterze lub usunięcie jego kontrowersyjnych wpisów na Twitterze ukryłoby ważne informacje, które opinia publiczna powinna zobaczyć i podjąć o nich dyskurs. Nie uciszyłoby to również tego przywódcy, ale z pewnością utrudniłoby niezbędną dyskusję wokół jego słów i czynów".

Polityczne echa

Nie było możliwości, aby tego typu rewelacje pozostały bez komentarza ze strony politycznych kręgów Waszyngtonu. Ze zrozumiałych względów były one jednak częściej komentowane przez Republikanów, niż Demokratów.

Reklama

„Pracownicy rządu federalnego, spece od kampanii politycznych i pracownicy Big Techu przesiąknięci liberalną ideologią, nie mogą decydować, co jest prawdą a co fałszem, ani o tym co jest a co nie jest nagłaśniane w mediach” – powiedział Republikanin z Izby Reprezentantów, August Pfluger z Teksasu.

Po ujawnieniu kolejnych części "Dokumentów z Twittera", ukazujących niezbyt jasne powiązania zarządu tego portalu z FBI, grono republikańskich polityków podniosło głos oburzenia.

„Każdy, komu zależy na wolności słowa, powinien być oburzony tymi publikacjami. Niezależnie od tego, czy jesteś republikaninem czy demokratą, praktyki otwartej kooperacji Twittera z FBI muszą się skończyć.” – powiedział na antenie telewizji „Fox News” James Comer, republikański członek Izby Reprezentantów z Kentucky.

Inny republikański kongresmen Matt Gaetz z Florydy oświadczył, że w związku z ujawnionymi informacjami "FBI będzie musiało się srogo tłumaczyć". Z kolei jego partyjny kolega, senator Josh Hawley z Missouri, postawił tezę, że skoro z odtajnionych dokumentów Twittera wynika, że portal współpracował z FBI w swoich cenzorskich działaniach, to w cały proceder "z pewnością" zaangażowane były też inne spółki Big-Techu, jak "Google" czy "Facebook".

„Czy ktokolwiek jeszcze ufa FBI?” – pytali za pośrednictwem oficjalnego konta na Twitterze członkowie republikańskiej mniejszości z Komisji ds. Sądownictwa w Izbie Reprezentantów.

Po kilkudniowym milczeniu od ujawnienia pierwszych "Dokumentów z Twittera" na początku grudnia, Biały Dom wreszcie przemówił w ich sprawie ustami swojej rzeczniczki prasowej, Karine Jean-Pierre.

Na konferencji prasowej Jean-Pierre zbagatelizowała całą sprawę. Rzeczniczka administracji Bidena powiedziała, że doniesienia dotyczące sprawy Huntera Bidena i jego laptopa, które płyną z dokumentów Twittera, są pełne "dobrze znanych już informacji" a cykl tych publikacji ma na celu jedynie odciągnąć uwagę od antysemityzmu i mowy nienawiści, które według Jean-Pierre mają wzrastać na platformie kupionej przez miliardera Elona Muska.

Reklama

Upublicznione dokumenty Twittera istotnie zawierają "dobrze znane informacje" – w kwestii tego, jak bardzo jedna partia, jedna ideologia, jedna grupa życia publicznego oraz jedna bardzo dochodowa i wpływowa gałąź amerykańskiej gospodarki, wprost zawładnęły umysłami Amerykanów oraz Internetem, z którego przecież korzysta niemal każdy obywatel USA.

Do momentu publikacji tego artykułu zdołano rozpowszechnić 9 części dokumentów. Z pewnością jednak zanosi się na więcej. W sprawie zdołało się wypowiedzieć także samo FBI, lecz ich stanowisko utrzymane było w podobnym tonie, co wypowiedź rzeczniczki prasowej Białego Domu. Oświadczenie Federalnego Biura Śledczego nazywa dziennikarzy publikujących informacje dotyczące dokumentów z Twittera „twórcami teorii spiskowych”, którzy „karmią Amerykanów dezinformacją”. Według FBI, głównym zamiarem Taibbiego, Shellenbergera i paru innych osobistości medialnych, ma być „zdyskredytowanie” tej agencji.

Wymienieni publicyści węsząc niemały skandal, nakłaniają polityków oraz prokuratorów do szerszego zainteresowania się sprawą.

Bardzo prawdopodobne, że wraz z początkiem przyszłego roku, nowe republikańskie władze Kongresu powołają komisję śledczą, której celem będzie głębsze wyjaśnienie skandalu dotyczącego dokumentów z Twittera.

Tymczasem, kolejny raz, jako światowa opinia publiczna, możemy obserwować ogromne dysproporcje jeśli chodzi o wolność słowa w Internecie, który został zdominowany przez jedną ideologię, jeden punktu widzenia oraz wpływy jednej grupy interesów. Dość powiedzieć, że w 2022 roku aż 99 proc. wszystkich donacji finansowych pracowników Twittera w wyborach midtermowych skierowanych było do Demokratów. W cyklach wyborczych w 2020 i 2018 roku było to odpowiednio 98 oraz 96 proc!

Na koniec pragnę przypomnieć słowa Donalda Trumpa:
„Jeśli Facebook, Twitter i YouTube mogą cenzurować mnie, mogą cenzurować i Ciebie — i można mi wierzyć, że tak właśnie jest”.

Podziel się:

Oceń:

+7 0
2022-12-27 16:34

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Wrocław: rośnie zainteresowanie profilem abp. Kupnego na Twitterze

Wystarczyły 3 lata obecności metropolity wrocławskiego na portalu społecznościowym Twitter, by liczba osób regularnie czytających 140-znakowe komentarze do Ewangelii przekroczyła 4 tys.

Więcej ...

Projekt zmian kodeksu karnego: zakazana dyskryminacja m.in. ze względu na tożsamość płciową i orientację seksualną

2024-03-27 20:19

Adobe Stock

Na stronach RCL opublikowano projekt ministerstwa sprawiedliwości nowelizacji Kodeksu karnego, który zakłada rozszerzenia katalogu przesłanek zakazanej dyskryminacji o kwestie płci, tożsamości płciowej, wieku, niepełnosprawności oraz orientacji seksualnej.

Więcej ...

Postawiono zarzuty ks. Michałowi O.

2024-03-27 18:21

Adobe Stock

Prokuratura postawiła w środę zarzuty pięciu osobom w związku ze sprawą wykorzystania pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Wśród nich jest czterech urzędników resortu sprawiedliwości i „beneficjent funduszu” ks. Michał O. W ramach Funduszu ośrodkowi „Archipelag” miała zostać przyznana dotacja na kwotę blisko 100 milionów złotych.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Zmarł ks. Roman Kneblewski

Kościół

Zmarł ks. Roman Kneblewski

Roxie Węgiel: Wiara w Boga wyznacza mi kierunek życia

Wiara

Roxie Węgiel: Wiara w Boga wyznacza mi kierunek życia

Dlaczego trzeba spowiadać się przed kapłanem?

Wiara

Dlaczego trzeba spowiadać się przed kapłanem?

Postawiono zarzuty ks. Michałowi O.

Kościół

Postawiono zarzuty ks. Michałowi O.

Bratanek Józefa Ulmy o wujku: miał głęboką wiarę,...

Kościół

Bratanek Józefa Ulmy o wujku: miał głęboką wiarę,...

Jak przeżywać Wielki Tydzień?

Wiara

Jak przeżywać Wielki Tydzień?

W internecie pojawiło się nieznane dotąd nagranie...

Kościół

W internecie pojawiło się nieznane dotąd nagranie...

Przewodniczący KEP: rozpoczynamy dziewięcioletnią...

Kościół

Przewodniczący KEP: rozpoczynamy dziewięcioletnią...

Abp Galbas: Mówienie, że diecezja sosnowiecka jest...

Kościół

Abp Galbas: Mówienie, że diecezja sosnowiecka jest...